w warstwie dykteryjnej trzeci na podium w dziedzinie na najbardziej dziwacznie odstrychnięte i pokraczne odchyły dziejące się na planie zdjęciowym swojej dekady - palemki pierwszeństwa oraz drugiego miejsca wieńczące, kolejno, ponure lata siedemdziesiąte (saigon, shit!) jak i otwierające wesołe lata osiemdziesiąte (c'mon, guys, let's roll this motherf*ckin' boat!) z tego miejsca przyznaję kolejno: coppoli oraz herzogowi - na nieszczęście dla twórców owego dokumentu kino to też obrazy, o czym twórcy Hearts Of Darkness oraz Burden Of Dreams troskliwie pamiętali, z kolei ci tutaj beztrosko zapomnieli..
tych obrazów w ogóle nie ma, całość (wizualnie) robi wrażenie sklejonej naprędce amatorki, ba! tu nie ma nawet fragmentów filmu o którym ów dokument opowiada, nie ma vala kilmera (jak na ironię więcej zdjęć z planu filmowego znaleźć można w dokumencie Val z tego roku), nie ma brando, żadnych ruchawych zdjęć z planu filmowego i tylko kilka nieruchawych traktowanych zoomem celem wywoływania choćby pozorów ruchawości żeby było śmieszniej chyba, doprawdy, wolne żarty.. taki film, który się wstydzi albo w ogóle zapomina, że jest filmem po prostu, wrażeniowość żadna, ledwe słuchowisko, nie rozumiem po co było wyciągać kamerę po prostu, wystarczyło wyciągnąć mikrofon, puścić im film i nagrać audiokomentarz, bo te słowa, słowa, ta woda, woda, w oderwaniu od obrazu, od obrazu, mości xiąże, mości xiążę - za poetą, za poetą - cóż mogą, cóż mogą?
ps. ale też ciekawe, że w dwóch z trzech najbardziej ciekawych i zawiłych dokumentów-raportów z planu zdjęciowego drugiej połowy minionego stulecia bierze udział sam marlon brando, który to tekst szóstego utworu z płyty beastie boys ill communication - ze szczególnym akcentem na tytułowe słowo tejże - szczególnie jak się zdaje sobie upodobał..
listen all y'all, it's a sabotaaage!
Zupełnie bym się nie zgodził, bo zarówno gdy mówią o fazie koncepcyjnej to sporo szkiców jest pokazanych, ale też później gdy jest właśnie mowa o Brando, o tym pianinie, jego białym stroju i wiadrze na głowie, no to ilustrują to zdjęciami i fragmentami filmu. Bardzo sensownie wszystko obrazują. Zwyczajnie jeszcze pozostało też dużo materiału do opowiedzenia, bo ani słowa o Thewlisie nie ma, a nawet tu w ciekawostkach jest, że spadł z konia podczas kręcenia, więc byłoby o czym mówić.
No i ten film pokazuje jak w "Val" ściemniają, tam aktor tylko mówi, że zaszczycony jest, że grał z Brando i że wszystko fajnie, że się udało, same oklepane formułki, a tuta wprost pokazują, jakim bucem był.